Przechowywanie świeżych śliwek na zimę – przepisy z 1884 roku

Świeże śliwki całą zimę nawet w XXI wieku to rarytas. Łatwiej je zamrozić, przerobić na powidła czy sok.  Zawsze mnie intrygowało, co takiego robił kucharz króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Podczas Obiadów Czwartkowych zawsze serwował gościom świeże śliwki jak z drzewa. A to był wiek XVIII.



Historię o śliwkach usłyszałam pierwszy raz jako dziecko podczas szkolnej wycieczki w Łazienkach Królewskich w Warszawie. Z całej wycieczki zapamiętałam, że słynne Obiady Czwartkowe zawsze kończyło wniesienie na tacy trzech świeżych śliwek – bez względu na porę roku. To był taki znak bez słów, że goście powinni już sobie pójść.

Przewodnik twierdził, że śliwki pokrywano woskiem, a następnie trzymano w piwnicy. Jesienią tak zrobiłam. Przywiozłam śliwki od babci, pokryłam woskiem pszczelim i ułożyłam w chłodnej piwnicy rodziców. Zgniły po 2 tygodniach.

Odpowiedzi, jaki był sekret przechowywania świeżych śliwek królewskiego kucharza szukałam latami. Znalazłam przepisy przypadkiem w książce z 1884 roku „Kucharka szlachecka” M. z K. Marciszewskiej. I to aż dwa! Nie wypróbowałam ich, bo nie mam ani piwnicy, ani studni. Może wam się przydadzą:)

Przepis I

1. Zebrać w rękawiczkach śliwki dojrzałe lecz nie przejrzałe.
2. Oberwać ogonki.
3. Ułożyć w słoju, jedna przy drugiej (też w rękawiczkach).
4. Zawiązać pęcherzem (tu na pewno można użyć zakrętki).
5. Zanurzyć słój w studni.

Cytat: „Słój powinien być na wierzchu wody, a nie głębiej; w zimie będą zupełnie świeże śliwki”.

Przepis II

1. Kamienny garnek wyłożyć liśćmi winogron.
2. Na liściach ułożyć śliwki z ogonkami.
3. Zamknąć garnek szczelnie, aby powietrze nie dochodziło.
4. Wykopać jamę w lochu.
5. Zakopać garnek.

Po odkopaniu garnka śliwki muszą być szybko zjedzone, bo się psują. „[…] Trzeba więc w małych garnkach przechowywać, aby za jeden raz zużyły się”.

A propos

Obiady Czwartkowe to były słynne biesiady kulinarno-kulturalne. Król Stanisław August Poniatowski  (1732-1798) zapraszał na nie m.in. poetów, literatów, malarzy.

Śliwki z mojego rodzinnego sadu, Węgierki zostały wyhodowane z pestek.


7 komentarzy:

  1. No coś takiego! Ciekawa historia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile ja się wtedy tego wosku pszczelego naszukałam w sklepach:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że ta książka jest taka droga. :/

    OdpowiedzUsuń
  4. O, nawet nie wiedziałam, że jest do kupienia:) Ja korzystam z oryginału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Allegro jest, i to dość ładnie wydana. :)

      Usuń