Instalacja fotowoltaiczna, czyli jak mieć własny prąd


Każdy chciałby mieć własny prąd. Na moim domu ogniwa fotowoltaiczne już są i produkują energię elektryczną. Najtrudniejsze było załatwienie formalności urzędowych.

Mała elektrownia słoneczna na tle ogrodu Niepodlewam.😊

Własna elektrownia słoneczna na dachu była moim marzeniem od dawna. Zwłaszcza, że mój dom - wybudowany w 1999 roku – ma ogrzewanie elektryczne (także wody). Rachunki nigdy nie były bardzo wysokie (bo dom jest energooszczędny), ale oczywiście były wyższe niż w przeciętnym gospodarstwie domowym.

Decyzja o instalacji fotowoltaicznej była oczywistością.

Szukanie wykonawcy

Gdy szukałam  firmy, która założyłaby ogniwa fotowoltaiczne, zauważyłam, że ten rynek (był rok 2019) przypomina ruletkę. W internecie naczytałam się o wielkich zaliczkach, które poprzepadały, źle wykonanych instalacjach, nieterminowości wykonawców, braku napraw gwarancyjnych itp. Ból głowy po prostu, zwłaszcza że chodzi o duże pieniądze. A nikt z mojej rodziny na fotowoltaice się nie zna.

Zdecydowałam się na ofertę IKEA. Co prawda to nie IKEA zakłada instalacje fotowoltaiczne lecz ich partner. Stwierdziłam, że gdyby ów partner był niesolidny, miałabym gdzie szukać pomocy, czyli u szwedzkiego giganta.

Najpierw audyt

Zarejestrowałam się na portalu klienta. Po kilku dniach byłam już umówiona na audyt.
Przyjechał audytor: obfotografował dach, licznik i pomieszczenie techniczne (gdzie miało być serce systemu), wszedł na strych. Wstępnie oszacował, ile to ma kosztować.

Audyt kosztował 199 zł. Pieniądze zwrócono, bo instalacja została zamówiona. Gdyby nie doszło do transakcji, nie oddano by ich.

Umowa i zaliczka

Umowę na instalację fotowoltaiczną podpisałam w kwietniu 2019 roku. Dostałam zniżkę 15%, bo miałam kartę zakupową IKEA.

W sumie rachunek za instalację wyniósł 17.211,82 zł (moc 3,1 kW; 10 ogniw).

Wpłaciłam zaliczkę 20%, czyli 3.442,36 zł. I można się było umówić na montaż.

Ekipa monterska

… przyjechała pod koniec maja, czyli mniej więcej miesiąc po podpisaniu umowy. Miała być wcześniej, ale termin trzeba było przesunąć.

Pierwsze zaskoczenie: wszyscy monterzy mówili po tylko rosyjsku/ukraińsku. Na szczęście znam rosyjski i nie było problemu, by się dogadać.

Drugie zaskoczenie: panowie pracowali jak mróweczki. W niecałe 3 godziny (!) instalacja była zamontowana.

Trzecie zaskoczenie: by pracować na dachu, monterzy musieli postawić rusztowanie na rabacie z kwiatami. Żadnego kwiatka nie zniszczyli (choć byłam na to przygotowana). Na koniec panowie posprzątali pudełka, folie, kabelki itp.

Następnego dnia przyjechał polski elektryk. Posprawdzał, wypełnił dokumenty, wytłumaczył. Teoretycznie instalację można było od razu włączyć i mieć własny prąd.

Monterzy instalują ogniwa fotowoltaiczne.
W ziemi - między hortensjami - jest instalacja chroniąca ogniwa fotowoltaiczne i dom przed piorunami.


Przyłączenie instalacji fotowoltaicznej do sieci

Zwykły człowiek, taki jak ja, nie jest w stanie wypełnić dokumentów, niezbędnych do podłączenia instalacji fotowoltaicznej do sieci. Dokumenty – w moim imieniu – przygotowała i złożyła firma, która założyła fotowoltaikę.

Po złożeniu dokumentów w zakładzie energetycznym zaczęły się schody. Co 2 tygodnie dostawałam list polecony, by złożyć weryfikację załącznika jakiegoś tam. Elektryk szybko „weryfikował”, ja w kolejkę do zakładu energetycznego i tak w kółko przez 3 miesiące…

W domu był bałagan, bo serce systemu fotowoltaicznego jest w pomieszczeniu technicznym, które służy też do przechowywania stosu butów, nawozów, opon zapasowych, hulajnogi… I to wszystko leżało w pokojach, by spodziewałam się kontroli z zakładu energetycznego.

Kontroli NIGDY nie było. Miałam wrażenie, że procedura urzędowa jest przedłużana celowo. Z tego powodu nie mogłam się starać o dofinansowanie z programu rządowego Mój Prąd, bo termin został przekroczony o kilka (!) dni.

Instalację fotowoltaiczną włączyłam 2 września (po ponad 3 miesiącach od zainstalowania). Działa. Produkuje prąd. Obcina rachunki.😀

Jak instalacja fotowoltaiczna pracuje, obserwuję na specjalnym portalu w internecie.😎

A propos

  • Jeśli jesteś zainteresowany ekologiczną przydomową oczyszczalnią ścieków, o moich doświadczeniach piszę TUTAJ



11 komentarzy:

  1. Czy dobrze zrozumiałam, że zakładaliście instalację w 1999r??? Bo teraz nie ma z tym raczej problemów.
    Ja założyłam instalację fotowoltaiczną pod koniec ubiegłego roku, bez żadnych problemów i korowodów. Firm instalacyjnych (polskich i polskojęzycznych) jest mnóstwo, załatwiają też wszelkie formalności. Wybraliśmy firmę poleconą i sprawdzoną przez znajomych, oczywiście poczytałam też o niej w internecie. W ciągu tygodnia od decyzji i małej zaliczki był montaż (półtora dnia, 5kW, 20 tys zł, 16 elementów, oczywiście instalacja odgromowa, aplikacja itd), kolejny tydzień Tauron - nowy licznik i umowa, w ciągu dwóch dni firma instalatorska przygotowała nam i wysłała wniosek o dotację, zero trudności, pieniądze dostaliśmy, skorzystaliśmy też z ulgi termomodernizacyjnej. Jeśli chodzi o dotację, to teraz trwa drugi nabór, może jeszcze moglibyście skorzystać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, pomyliłam się. Oczywiście chodzi o 2019. Tak to jest, jak się gotuje obiad i pisze jednocześnie. Już poprawiam:)

      Usuń
    2. Pewnie stopień trudności zależy od zakładu energetycznego... W tym samym czasie, co ja, instalację zakładał mój znajomy. Czekał jeszcze dłużej niż ja.

      Usuń
  2. Też o tym myslelismy. Ale do tego długa droga... Tak to wiem że sobie ludzie bardzo chwalą. To dobrze. Jest napewno taniej, o wiele... Inwestycja się zwróci a zaoszczędzone pieniążki można przeznaczyć na vos innego. Super.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń