Translate

Sałata liściowa – jak uprawiać w donicach

W donicach sieje się ją na przełomie marca i kwietnia oraz w sierpniu. Sałata liściowa jest łatwa w uprawie. Nadaje się na sałatki, kanapki, do dekoracji dań.

                                                            Sałata liściowa w donicy

Sałata liściowa ma kilka typów: dębolistny, listkowy i strzępolistny (karbowany). Ze wszystkich sałat jest – moim zdaniem😎 – najłatwiejsza w uprawie doniczkowej. Do zbioru nadaje się już po około 40 dniach. Jest mniej wrażliwa na wybijanie w pędy kwiatostanowe, gdy dni stają się coraz dłuższe, niż inne rodzaje sałat. Najczęściej uprawia się ją na tzw. młode listki do sałatek.🌱

Sałata liściowa jest też ozdobna. Wiele odmian ma czerwone zabarwienie, strzępiaste i karbowane liście albo główki jak pompony cheerleaderek. Zwykle są jednak mniejsze i delikatniejsze niż innych sałat.

Tutaj znajdziesz wskazówki o doniczkowej uprawie: sałaty łodygowej, sałaty masłowej, sałaty rzymskiej.

Na sałatę liściową uprawianą w gruncie czyhają ślimaki i drutowce. W uprawie doniczkowej nie ma tego problemu. Jest jeszcze jedna zaleta: sałata liściowa nie jest tak zapiaszczona, jak w uprawie gruntowej.

Uprawa sałaty liściowej w donicach:

1. Słoneczny balkon albo taras

Sałata liściowa preferuje słoneczne stanowiska. Odpowiednie są balkony oraz tarasy od południa, wschodu i zachodu. Najlepsze są typu loggia i z daszkami. Dzięki temu deszcz nie niszczy delikatnych liści.

2. Wielkość donicy

Wystarczy donica lub skrzynka o pojemności około 10 l. Może być nawet trochę mniejsza, ale wtedy sałata liściowa może być bardziej narażona na przesuszenie.

3. Ziemia

Najlepszy jest kompost. Jeśli go nie ma, można kupić podłoże do warzyw i wymieszać z kompostem granulowanym (garść na litr podłoża), który też jest dostępny w sklepach ogrodniczych.

Po zbiorze sałaty (zwykle na przełomie maja i czerwca), takiego podłoża nie należy wyrzucać. Nadaje się do posadzenia innych warzyw, jak papryka chili, albo kwiatów.  

     Sałata liściowa typ strzępolistny w kolorze czerwonym. Obok w donicy jest sałata masłowa. 

4. Termin siewu

Sałatę liściową najlepiej od razu siać w donicy na balkonie czy tarasie (bez robienia rozsady). Odpowiedni jest termin od połowy marca do połowy kwietnia. W uprawie doniczkowej można też siać sałatę liściową w sierpniu. Dlaczego nie siać sałaty liściowej od połowy kwietnia do końca lipca? Po prostu dzień jest albo za długi – sałata wypuszcza wtedy kwiatostany i staje się niesmaczna, albo jest za gorąco.

Teoretycznie można posiać sałatę liściową w donicy nawet na początku września. Jednak wtedy, choć dni są ciepłe, noce często są chłodne i sałata dłużej wschodzi oraz wolniej rośnie.

Nasiona sałaty liściowej wschodzą po 4-7 dniach, jeśli panuje temperatura od 12 stopni Celsjusza. Jeżeli jest chłodno, trzeba dłużej czekać na pierwsze zielone listki.

Choć sałata liściowa ma delikatne listki, świetnie znosi przymrozki do minus 6 stopni Celsjusza. Jeżeli zapowiadany jest większy mróz, donicę można przykryć, np. tekturowym pudełkiem, ale wnieść do mieszkania.

Jak gęsto siać? Można robić dołki (o głębokości 1 cm) i siać do każdego po jednym nasionku. To jednak zajmuje dużo czasu. Ja luźno rozsypuję nasiona i następnie przykrywam ziemią. Wschodzą zbyt gęsto, więc stopniowo wyrywam siewki z korzeniami od największych. Żadna sałatka się nie marnuje, bo trafia na talerz.😊

        Sałata liściowa typ dębolistny posiana w sierpniu. Zdjęcie zostało zrobione w listopadzie.


5. Podlewanie

Sałatę liściową podlewa się umiarkowanie. W porównaniu do innych sałat lepiej znosi lekkie przesuszenie, np. jeśli zapomni się o podlewaniu.

6. Nawożenie

Nie ma potrzeby. Sałata liściowa to szybko plonujące warzywo, któremu wystarcza to co ma w podłożu. Nadmiar azotu może kumulować w liściach w postaci szkodliwych dla zdrowia azotanów.

Przeczytaj także: Mniej azotanów w warzywach – 4 sposoby

Warto wiedzieć

  • Sałatę liściową w pojemnikach najlepiej uprawiać na młode listki do sałatek, na kanapki, do dekoracji dań. Wystarczy wyjść na balkon czy taras, by je zerwać.
  • Czerwone odmiany lepiej się wybarwiają, jeśli pogoda jest chłodna. Dlatego ta sama odmiana nie zawsze ma ten sam kolor.

Nasiona z własnych pomidorów – czy warto zbierać?

W kieszeni kurtki znalazłam kiedyś trzy pomidory, które przeleżały w niej około pół roku. Dwa były zaschnięte, a jeden wyglądał jakby był dopiero zerwany z krzaka. Nazwałam go Twardziel z Szafy i posiałam wyjęte z niego nasiona.

Mam kurtkę, którą zakładam tylko w chłodniejsze dni do pracy w ogrodzie. W licznych kieszeniach mieszczą się rękawiczki gumowe i bawełniane, pisak do napisów na etykietach, sznurek, nożyczki, opakowania z nasionami…

Tak wyglądały pomidorki, które po kilku miesiącach znalazłam w kieszeni kurtki powieszonej w szafie.


Pomidory w kieszeni

Mam też zwyczaj wkładać do kieszeni kurtki pomidory, które zrywam z krzaków. Kiedy włożyłam Twardziela z Szafy, nie pamiętam. Prawdopodobnie był to koniec października.

Kurtkę powiesiłam przed zimą w szafie, która stoi w ciepłym pomieszczeniu (zwykle około 22 stopnie Celsjusza). W kwietniu, czyli po około pół roku, gdy założyłam ją do pracy w ogrodzie, znalazłam w kieszeni trzy pomidorki koktajlowe. Dwa były ususzone, a jeden wyglądał tak świeżo, jakby był dopiero zerwany. Pomyślałam, że może ma szczególną odporność. Wyjęłam nasiona i je podsuszyłam do przechowania na kolejny rok. To był bowiem już koniec kwietnia, czyli za późno na robienie rozsady pomidorów.

                                                       Nasiona wyjęte z pomidorów.


Twardziel z Szafy

W następnym roku posiałam kilka nasion pomidora Twardziela z Szafy. Wzeszły wszystkie.

Krzaki miały po około 150 cm wysokości. Okazało się, że owoce są drobne, podobne do odmiany Red Pear (miałam taką wcześniej). Z wyglądu były całkiem ładne, ale w smaku – przeciętne. Poza tym dość łatwo się osypywały, a kwiatów i owoców nie było zbyt wiele.

No cóż, mój eksperyment nie okazał się udany. Pomidor Twardziel z Szafy pozostanie uwieczniony tylko jako wspomnienie na blogu Niepodlewam.😎

            Pomidor Twardziel z Szafy ładnie wyglądał, ale słabo plonował i był mało smaczny.


Świątynia Opatrzności - Ogród Botaniczny w Warszawie

Prawie na końcu Ogrodu Botanicznego w Warszawie znajduje się nietypowa kopulasta budowla. Stoi w miejscu, gdzie miała stanąć Świątynia Opatrzności jako wotum wdzięczności za Konstytucję 3 Maja. Warto ją zobaczyć!

Ogród Botaniczny w Warszawie - w tym miejscu miała stanąć Świątynia Opatrzności jako wotum                                                              wdzięczności za Konstytucję 3 Maja.


Wstęp (obejmuje cały Ogród Botaniczny w Warszawie): bilety 10 zł (ulgowe) i 20 zł (normalne), w poniedziałki 10 zł (ulgowe i normalne)

Godziny otwarcia: godz. 10-18 - marzec, kwiecień, wrzesień, 10-20 – od maja do sierpnia, 10-17 - październik

Adres: Al. Ujazdowskie 4, Warszawa

 

Jedną z atrakcji Ogrodu Botanicznego w Warszawie jest pozostałość nieukończonego Kościoła Najwyższej Opatrzności, nazywanego dziś Świątynią Opatrzności. Gdy w pierwszą rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja, czyli 3 maja 1792 roku, wmurowywano kamień węgielny pod przyszłą budowlę, przybyły tutaj tysiące ludzi. Oczywiście był także król Zygmunt August Poniatowski.

Plany były ambitne. Projekt przygotował znany architekt Jakub Kubicki. Prace ruszyły szybko, ale rozpoczęła się wojna polsko-rosyjska i je wstrzymano. Król nakazał uporządkować to miejsce. Rozpoczętej budowie nadano kształt kaplicy.

Dziś to miejsce jest punktem spacerów w warszawskim Ogrodzie Botanicznym. Zawsze panuje tutaj cień, gdyż budowla znajduje się pod koronami wysokich drzew. Można usiąść na kamiennych ławkach. To taki nostalgiczny zakątek, gdzie tłumów nie ma.

Na ilustracjach poniżej, które znalazłam w Bibliotece Narodowej, można porównać, jak bardzo zmieniła się budowla i jej otoczenie. Nie zmieniło się jedno: ceglany budynek nadal porastają drobne rośliny, choć nie w takiej obfitości jak dawniej.😎

Kaplica postawiona w miejscu wmurowania kamienia węgielnego pod Świątynię Opatrzności Bożej w Ujazdowie – grafika z 1792 roku wykonana przez Zygmunta Vogela (ze zbiorów Biblioteki Narodowej).


Ilustracja z albumu „Znaszli ten kraj” z lat 1839-1939 ze zbiorów Biblioteki Narodowej.


Poświęcenie 3 maja 1916 roku tablicy pamiątkowej Świątyni Opatrzności w Ogrodzie Botanicznym w Warszawie - fotografia ze zbiorów Biblioteki Narodowej.



Legendy o irysach – podania sprzed wieków

Z kwiatem irysem, znanym też jako kosaciec, wiążą się legendy. Nawiązują do wydarzeń, które miały miejsce około 2000 lat temu.

Nazwa kwiatów irysów nawiązuje do imienia bogini Irys z mitologii greckiej. Miała być posłanką bogów, która rozpinała tęczę na niebie łączącą ziemię z niebem. Być może dlatego irysy (kosaćce) były w starożytności sadzone na grobach kobiet. Ponoć bogini Irys towarzyszyła paniom w drodze w zaświaty.


Podanie I

Legendę o irysie, w której występują także wierzba babilońska oraz winorośl Sorrento, znalazłam w „Ogrodniku” z 1931 roku:

Gdy Chrystus umarł na krzyżu, na świecie zapadła cisza. Jedynie drzewa i kwiaty szeptały między sobą.

- On skonał – rzekła wierzba babilońska. I jej gałązki pochyliły się na zawsze w żałobie. Od tego czasu płaczą rosą codziennie o świcie.

- On skonał – rzekła łoza winna Sorrento. Od tego czasu zaczęła rodzić owoce ciemne jak węgiel, a wino z niej zrobione od wieków jest nazywane Lacrima Christi.

- On skonał – wyszeptał irys i okrył na zawsze swe płatki złocistą krepą liliową.

 


Podanie II

Poniższą legendę znalazłam w książce „Irysy” Lecha Komarnickiego z 1993 roku:

Miało to miejsce w V wieku. Król Franków Clovis (Chlodwig I), podczas ucieczki po przegranej bitwie z Gotami, zobaczył nad rzeką kępę irysów kwitnących na żółto. Dzięki nim domyślił się, że w tym miejscu woda w rzece jest płytka i można ją bezpiecznie przebyć. Gdy dotarł na drugi brzeg, zebrał znowu wojsko i tym razem bitwę wygrał. Na pamiątkę tego wydarzenia król obrał irysy jako swoje godło. Wieki później złote irysy, jako Fleur-de-lis, awansowały do herbów rodu królewskiego Burbonów, miasta Florencji i wielu innych.

 

Warto wiedzieć

  • W tradycji polskiej irysy przez wieki były uważane za rośliny magiczne i lecznicze. Jego korzenie m.in. zawieszano małym dzieciom na szyi, aby nie kaszlały i bezboleśnie wyrzynały im się ząbki.

Przeczytaj także: Irys – roślina magiczna i lecznicza

Floksy szydlaste wiosną – pielęgnacja

To kwiaty łatwe w uprawie. Aby w kwietniu i maju zamieniły się w kwitnące poduszki, trzeba o nie zadbać na przełomie zimy i wiosny.

Floks szydlasty to niska bylina bardzo łatwa w uprawia. Ma charakterystyczne listki jak igły (czy – jak kto woli - szydła), ale niekłujące. Zakwita w kwietniu i maju. Jeśli poświęci się floksom nieco uwagi przed kwitnieniem, kwiatów jest tak dużo, że tworzą kolorowe poduszki. Co zrobić, by osiągnąć taki efekt?

                                                           Floksy szydlaste w marcu.

                                                          Floksy szydlaste w kwietniu.

1. Oczyścić kępy floksów na przełomie zimy i wiosny

W pielęgnacji floksów szydlastych ważny jest marzec. W tym czasie ich kępy są zszarzałe, mało atrakcyjne. Jednak to tylko pozory. Już po kilku tygodniach – w kwietniu – pojawią się dziesiątki kwiatów.

Na początek kępy floksów warto lekko rozluźnić palcami. Zaschnięte, np. takie, które były zasypane hałdami śniegu, przyciąć. Trzeba też usunąć z floksów resztki jesiennych liści itp.

Przeczytaj także: Floks szydlasty - przycinanie


2. Zasilić floksy w marcu

Po uporządkowaniu rabaty, rozsypać wśród floksów nawóz do roślin kwitnących w granulkach. Nawóz może być dowolny – ważne, aby miały sporo fosforu i potasu.


3. Rozsypać ściółkę

Na zakończenie rozsypać wśród floksów szydlastych ściółkę (także wewnątrz kęp). Można użyć np. kory. Ja używam resztek sprzed drewutni.

Floksy bardzo dobrze reagują na ściółkowanie. Ściółka rozkłada po około roku i zamienia w próchnicę. Taka ziemia lepiej magazynuje fosfor i potas z nawozu. Ściółkowane floksy są bardziej odporne na suszę. Praktycznie nie trzeba ich wtedy podlewać (wyjątek: dłuższa susza). Lepiej się także ukorzeniają, co sprawia, że kwitnące poduszki robią się większe w następnym roku.


Przeczytaj także: Rozmnażanie floksów szydlastych



Liście w kształcie serc – 6 ciekawych roślin

Wiele roślin ma liście w kształcie serc. Niektóre to rośliny pokojowe. Inne można uprawiać w ogrodzie. Oto kilka z nich.

Liście w kształcie serca zawsze zwracają uwagę. Bo kojarzą się z uczuciami.💓 Nieprzypadkowo np. hoje sercolistne są sprzedawane w okresie Walentynek. Kiedy taki prezent rośnie i kwitnie po prostu serce rośnie.😊 Oto kilka roślin z liśćmi jak serca:

Hoja sercowata (Hoya kerii)

Ze względu na kształt liści hoja sercowata jest często sprzedawana – jako drobny upominek – w okresie Walentynek. To zwykle pojedyncze liście-serduszka wsadzone do małych doniczek. Liście dość dobrze się ukorzeniają, ale trzeba sporo cierpliwości, by wyhodować z nich okazałe pnącze, które zakwitnie. Warto czekać: kwiaty wyglądają jakby były zrobione z lukru.

Hoję sercowatą odkrył Arthur Francis George Kerr prawdopodobnie w 1910 r. W Europie pierwszy okaz zakwitł w sierpniu 1911 r.

                                                                    Hoja sercowata


Judaszowiec kanadyjski (Cercis canadensis)

To wysoki krzew lub niskie drzewo. Judaszowiec kanadyjski obsypany jest wiosną tysiącami różowych (rzadziej – białych), drobnych kwiatów. Wyrastają nawet z pni! Liście w kształcie serc pojawiają się dopiero pod koniec kwitnienia.

Judaszowce są bardzo popularne w USA, tak jak w Polsce – lilaki.

                                                              Judaszowiec kanadyjski


Milion serc (Dischidia rusciflia)

Drobne listki tej doniczkowej rośliny wyglądają jak wisiorki w kształcie serduszek. Jest ich bardzo dużo na długich pędach, ale nie milion. To piękny sukulent, niezbyt trudny w uprawie.

                                                                         Milion serc


Pstrolistka sercowata (Houttuynia cordata)

Znana jest także jako hutujnia i tułacz. To niska bylina okrywowa ozdobna przede wszystkim z liści. Jej drobne kwiaty są zebrane w kłosy. Sercowate liście pstrolistek często są w różnych kolorach. Na tym samym egzemplarzu mogą być zielone i pstre. Liście wielobarwne nigdy nie mają takiego samego wzoru.

                                                               Pstrolistka sercowata


Szczawik zajęczy (Oxalis acetosella)

W ogrodzie Niepodlewam szczawiki wyrosły „same” pod aronią wiele lat emu. Odporne są na wszystko. Ich liście są 3-częściowe; każda część ma kształt serca. Kwiaty szczawików zajęczych są białe, pojawiają się w maju.

                                                                  Szczawik zajęczy


Ziarnopłon wiosenny (Ficarnia verna)

Ta niska, mało wymagająca bylina jest uprawiana pod drzewami, na trawnikach, w półcienistych miejscach. Wczesną wiosną najpierw pojawiają się listki w kształcie serc, a następnie liczne, żółte kwiatuszki.

                                                                 Ziarnopłon wiosenny


Lizaki z jabłek Granny Smith – ciekawostki o owocach

Jabłka Granny Smith chrupać można na surowo. Albo jeść w szarlotkach, sałatkach, tartach. Robione są też z nich lizaki! To kulinarne dzieła sztuki, które kalorii mają niemało.

                                      Lizaki z jabłek Granny Smith z karmelem i cukierkami.


Jabłoń Granny Smith ma charakterystyczne owoce: zielone, chrupkie, z zielonobiałym miąższem, który praktycznie nie ciemnieje po przekrojeniu. Poza tym jabłka tej odmiany zachowują fason po upieczeniu. Dlatego zawsze wyglądają nienagannie we wszelkich daniach. Czy są smaczne? W USA prezydenci dzieleni są na tych, którzy nie lubią albo lubią jabłka Granny Smith. Ta odmiana jednak nie pochodzi jednak z USA lecz z Australii!

W czekoladzie lub karmelu

Jabłka Granny Smith są znane na całym świecie. To delikatesowe owoce dostępne w sklepach cały rok (można też jabłonkę posadzić w ogrodzie). Nie są tanie, dlatego kupuje się je często na sztuki i na specjalne okazje. Lizaki z jabłek Granny Smith też.😉 Gotowe tego typu słodycze mają oczywiście jabłka w środku. Na zewnątrz zaś są oblane czekoladą ciemną lub białą, karmelem. Bardzo często takie lizaki to raczej rodzaj deseru. Posypane są obficie orzechami, wiórkami kokosowymi i cukierkami. Kalorii mnóstwo, ale rzeczywiście smacznych.

Zobaczcie na zdjęciach i oceńcie sami!😋

                                  Lizaki z jabłek Granny Smith z karmelem i orzechami pekan.


                                         Lizaki z jabłek Granny Smith z karmelem typu toffi.


Znaleziona przez babcię

Jabłoń Granny Smith to stara odmiana. Znaleziona została przez Marię Ann Smith w 1868 r. w sadzie w okolicach Sydney (Australia). Maria miała wówczas 69 lat (zmarła dwa lata później). Stąd nazwa jabłka: Granny Smith (z angielskiego - Babunia Smith). Babcia Smith z pewnością nie spodziewała się, że ona i jej jabłonka staną się aż tak słynne.

Choć Granny Smith to odmiana australijska, jest bardzo lubiana zwłaszcza w USA. Szarlotkę z tymi jabłkami oraz żurawiną lubił prezydent Ronald Reagan. Ciasto z Granny Smith oraz cynamonem było w menu lunchu, który odbył się z okazji inauguracji Baracka Obamy na prezydenta USA.

Z jabłek Granny Smith Amerykanie robią również frytki. To ma być zdrowsza wersja niż z ziemniaków.😉

                                       Tak wygląda jabłko Granny Smith bez słodkiej polewy.


Przeczytaj także: Jabłoń Granny Smith - uprawa, odporność, zapylacze



Trawnik bez nawożenia – czy to możliwe

Musicie uwierzyć na słowo, że trawnik na zdjęciach ma wiek. Nie wiem jak wcześniej, ale od ponad 20 lat nie był ani nawożony, ani podlewany. Jest tylko koszony. Trawnik samonawożący znajduje się w naszym rodzinnym ogrodzie.


Trawnik samonawożący, czyli z koniczyną.

 Na trawniku często parkują samochody. Przez murawę wjeżdża się też do garażu. Nie ma żadnych wytartych miejsc. Jedynie krety – zwykle jesienią – potrafią nabroić i wykopać trochę kopców. Pustych miejsc po ich rozgarnięciu nie trzeba obsiewać trawą. Zarastają same, dosłownie nie wiadomo kiedy.😀

Trawa plus koniczyna

Sekret tkwi w roślinach, które tworzą ten trawnik. To nie tylko trawa, ale także koniczyna. Jaki wpływ na trawnik ma koniczyna? Jest rośliną z rodziny bobowatych, spokrewniona m.in. z grochem, fasolą, łubinem. 

System korzeniowy koniczyny (może sięgać nawet do 1,5 m w głąb ziemi!) wchodzi w symbiozę z bakteriami brodawkowymi (azotowymi). Owe bakterie wyłapują z powietrza azot, a następnie magazynują ją w naroślach (brodawkach) znajdujących się na korzeniach koniczyny. Ze zgromadzanego azotu korzysta nie tylko koniczyna, ale i rosnąca obok niej trawa. W ten sposób trawnik sam się nawozi azotem. Codziennie!


A skąd trawnik ma inne składniki pokarmowe, np. fosfor i potas?

W przyrodzie nic nie ginie. Do obiegu materii wracają składniki pokarmowe znajdujące się np. w źdźbłach trawy oraz liściach i kwiatach koniczyny.

Przeczytaj także: Skoszona trawa - mulczowanie zamiast kompostowania

                                                     Mulczowanie trawnika z koniczyną.

Jak założyć trawnik samonoważący

Każdy z nas ma trochę inne wyobrażenie jak powinien wyglądać trawnik. Dla wielu osób koniczyna na trawniku to chwast, bo – ich zdaniem – muszą na nim być tylko trawy.

Okazuje się jednak, że trawniki z koniczyną były zakładane już ponad 100 lat temu. Z tych samych powodów co obecnie.😊

Kto podlewać nie może, temu radzimy siać białą koniczynę z posiekanym perzem i żółty łubin” – pisał „Ogrodnik Polski” w 1894 roku.

Łubin do dawnych mieszanek trawnikowych był dodawany jako naturalny nawóz (ginął po jednym sezonie i wzbogacał glebę). Perzu siać nie polecam. Koniczyna zostaje na stałe.

Czekanie aż koniczyna sama się zasieje, trwa latami. Najwygodniej kupić gotową mieszankę typu trawnik samonawożący. Są w niej zarówno nasiona trawy, jak i koniczyny (odmian karłowych, czyli tzw. mikrokoniczyny).

Dobry skład ma np. mieszanka Trawnik samonawożący Vegano:

  • Kostrzewa czerwona Reda – 20% (niska, wieloletnia, rozłogowa, mało wymagająca)
  • Życica mieszańcowa Sagane – 30% (ma dużą masę liści; szczególnie dobrze rośnie w towarzystwie koniczyny)
  • Życica trwała Brawa – 10% (bardzo dobrze znosi deptanie i koszenie)
  • Życica wielokwiatowa Turtetra – 37% (szybko tworzy efekt zielonej murawy)
  • Koniczyna biała Abercrest – 3% (niska, odporna na deptanie i koszenie, kwitnie na biało)

Trawnik samonawożący – z koniczyną - zakłada się podobnie jak tradycyjne. Można też zrobić dosiewkę samonawożącą na starym, wyliniałym trawniku. Resztą zajmie się Natura.😎

                                     Kicia chyba też się cieszy z trawnika samonawożącego 
                                                          (będzie w kolejnym miejscu)😉


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...