Co roku w moim ogrodzie ptaki zakładają co najmniej kilkanaście gniazd – od sikorek i muchołówek po grzywacze i dzięcioły. Niespodzianką w roku 2016 było gniazdo uwite przez gajówki (chyba). Zrobiły je na tarasie w przezroczystej(!) doniczce zrobionej z butelki po wodzie mineralnej. Rosła w niej bazylia.
Gniazdo było nisko, wśród innych doniczek z ziołami, pomidorami i ogórkami. W pierwszej chwili chciałam je zlikwidować, zanim pojawią się jajka. Powód: mój drapieżny kot. Właśnie na tarasie lubi się wylegiwać i chrupać upolowane zdobycze: ptaki, jaszczurki, myszy i wiewiórki.
Potem stwierdziłam, że gajówki – wiedzione instynktem – chyba wiedzą co robią. I lęg okazał się sukcesem.
Rodzinka gajówek była niesłychanie grzeczna, spokojna, niebrudząca. Pisklęta siedziały cichutko. Jakby ich nie było! Mój kot ich nie zauważył.
Gniazdo w doniczce gajówki uwiły w jeden dzień. Zaczęły też robić gniazdo w innej doniczce z bazylią, ale go nie skończyły.
Trzy dni po zrobieniu gniazda pojawiło się pierwsze jajko. Potem codziennie przybywało po jednym. Gdy samica znosiła jajka, ja obok podlewałam inne rośliny, przesuwałam doniczki, wieszałam pranie. Ani drgnęła.
Liczba jajek doszła do pięciu. Od tej pory wysiadywanie zaczęło się na serio.
-----------------------------------------------------------
Po dwóch tygodniach w gnieździe pojawił się pierwszy pisklak. Kolejne wykluwały się codziennie po jednym.
---------------------------------------------------------
Pisklęta rosły jak drożdżach. Po kilku dniach od wyklucia porosły szarym puchem.
-------------------------------------------------------
Dobrze wykarmione i tłuściutkie. Gdy rodzice przynosili pisklakom jedzenie, nigdy nie piszczały. Nie było żadnego hałasu ani brudzenia.
--------------------------------------------------------
Gdy pisklakom wyrosły pióra, wtopiły się w tło. W pierwszej chwili trudno je zauważyć.
----------------------------------------------------------
To zdjęcie zrobiłam dzień później. Aż trudno uwierzyć, że tak szybko urosły.
Więcej zdjęć nie mają. Nie chciałam ich spłoszyć, by za wcześnie nie wyleciały z gniazda. Najpierw wyfrunęły 2 najstarsze pisklęta, a kolejnego dnia – reszta.
--------------------------------------------------------------
I jeszcze zdjęcie mojego drapieżnego kota, który ptaszków nie zauważył. Upolowanie wiewiórki to dla niego bułka z masłem (potrafi skakać po drzewach).
Jak zrobić doniczkę z plastikowej butelki CZYTAJ TUTAJ
Bardzo ciekawy fotoreportaż, doceniam też ostrożność w stosunku do piskląt, ale może należałoby założyć kotkowi obrożę z dzwoneczkiem? Szkoda tych wszystkich upolowanych ptaków czy jaszczurek - są przecież chronione prawnie. Wiewiórki też podlegają częściowej ochronie. Dodam, że kota nie winię za jego zapędy - instynkt drapieżnika tkwi w każdym kolankowym mruczku, i stosowanie naszych reguł moralnych wobec Felis catus byłoby bezsensowne.
OdpowiedzUsuńPróbowaliśmy tego sposobu... I nawet przez pewien czas działało. Aż do czasu, gdy nasza Kicia się zgubiła. Wróciła po bodajże 2 dniach z przednią łapką przeciągniętą przez obróżkę. Prawdopodobnie zaczepiła się gdzieś o gałąź, ale wyswobodziła.
Usuńkot jest okropny, wstretny, nie lubie czegoś takiego, szkoda że nie zdechł w tej obróżce.
OdpowiedzUsuńKot jest obligatoryjnym mięsożercą obdarzonym niezwykłymi predyspozycjami łowieckimi. Jeśli ma Pani dostęp do BBC Earth, polecam prezentowany co poniedziałek serial o tym, jak wiele kot domowy ma wspólnego ze swymi dzikimi przodkami. Daje do myślenie. Ja też lubię ptaki, a wiewiórki to pierwsze zwierzęta z jakimi się zetknęłam. Jako paroletni berbeć karmiłam je orzechami, więc czuję do nich szczególną sympatię. Na pewno warto jakoś ograniczyć łowieckie zapędy kotki. Proszę jednak pomyśleć o tym, co robią ludzie aby zaspokoić swoje potrzeby żywieniowe, a czasem jakieś chore żądze? Weterynarze opowiadają niekiedy mrożące krew w żyłach historie o tym, co złego ludzie potrafią zrobić psu czy kotu. A mamy przecież podobno normy moralne, często i religijne...
OdpowiedzUsuńU mnie jest gniazdo w doniczce z kwiatami .. co teraz podlewać czy nie ?
OdpowiedzUsuńJa nie podlewałam... A bazylia i tak przeżyła. Odżałować kwiaty i już:)
Usuń